Zaśnienie
Dotarłem do wyspy niczym żeglarz zbłąkany
Wiatru na żaglach niesiony powiewem
Głosem syreny i pragnieniem gnany
Zszedłem na ląd zwiedziony jej śpiewem
A tam ujrzałem wśród namiastki raju
W kwiecistym ogrodzie na tle winnych pnączy
Zanurzoną do połowy w błękitnym ruczaju
Postać kobiety o włosach błyszczących
Zbliżyłem się do niej zalotnie wołany
By skosztować wina z kielicha w jej dłoni
Zostań tu na zawsze rzekła mi kochany
Będziesz mym kochankiem wśród miłości woni
Gdy wszedłem do wody by dotknąć jej lica
Ona mnie objęła bladym swym ramieniem
I się zanurzając tak jak topielica
Zabrała z mych ust ostatnie już tchnienie
Wnet świt mnie obudził z nocnego zaśnienia
A ten sen chyba nie był Morfeusza darem
Czy tylko był skutkiem pięknego marzenia
Czy tylko był złym sennym mym koszmarem
JanuszJerzy
|