Wpleciona Beznadzieja
Dzwonisz, ja odbieram,
(Beznadzieja, to nadzieja skopana kopem,)
Słyszę twój śmiech,
(Beznadzieja, to wiara obrzucona błotem,)
Mówisz spotkajmy się,
(Beznadzieja, to radość stłamszona smutkiem,)
Lecz ja dziś nie chce,
(Beznadzieja, to uczucie drążące dołka,)
Ty obrażasz się,
(Beznadzieja, to wyższa forma braku nadziei,)
Mówiąc nie obrażam się,
(Beznadzieja, małostkowe obrazy i skazy,)
Teraz foch, za fochem,
(Beznadzieja, rak odbierający ochotę na dalsze bycie,)
Odwracasz się bokiem,
(Beznadzieja, to radykalne uproszczenie,)
I po co to pytam ciebie się,
(Beznadzieja, granica murowana uczuciem odwrotnego,)
Po co niszczyć, robić krok w tył,
(Beznadzieja, to zwierzęta nie zwierzęce)
Gdy mówię że rezygnuje,
(Beznadzieja, to beznadziejne wiersze,)
Jak Achilles to ciebie pruje,
(Beznadzieja, to kłótnia o byle robaka,)
Ty się obrażasz i krzyczysz że to moja wina,
(Beznadzieja, to bezruch nadziei,)
A ja się nie obrażam, sam sobie pokazuje dziób pingwina,
(Beznadzieja, to wszystko ci nie ma sensu,)
Beznadziejna kłótnia, jak beznadziejna sytuacja,
(Beznadzieja, to upartość, by komuś zrobić na złość)
Tak samo jest w życiu, beznadzieja to błahe złości,
(Beznadzieja, to pot z naszych skroni,)
Co bolą jak połamane znowu ludzkie białe kości,
(Beznadzieja, to brak pomysłu na życiowy byt szpaka,)
chłopiec o niebieskich włosach
|