Pada deszcz
Cały dzień ociekał melancholią
Jesion za oknem już tak się postarzał
Katuję myśli smutną melodią
Słońce z pamięci tak trudno wymazać
Uśmiecham się spod parasola
Na policzku i łza i kropla deszczu
Bo przecież może znów będzie wczoraj
Żyję oddycham chcę kochać jeszcze
Wieczór wyszeptał dobranoc
W kałuży majaczy światło latarni
Mokra ciemność zostaje sama
Wracam do wspomnień by serce nakarmić
Odgłos ulewny do snu ukołysze
Bezsilność ze zmęczeniem przegrywa
Co będzie to będzie
Zapadam w ciszę
Muszę przed światem szczęście ukrywać
szybcia
|