Ars Moriendi
Niczym jak złotą łzą Słońca był.
Lecz oni nazwali go Promieniem.
Przyszedł Niosący Nieswoje Światło.
Dotknął miodową dłonią mego barku
By energia mogła krążyć
Natura zawsze chce czegoś w zamian.
Słyszę głosy, które każą mi iść na zachód.
Chcą mą głowę ukoronować widnokręgiem.
Istne persefońskie pozbawienie tchu.
Przepływam pod łukiem triumfalnym
Oplecionym przez kwiat siarczany
Gonitwa myśli.
Koniec musi mieć symetryczne usta
Nie wyobrażam sobie być pochłanianą
w niedoskonały sposób.
Zig
|