Koszmar

Nadlatuje chmara zła. Straszy ryk jej diabelskich maszyn.
Niebo zakrył demonów rój. Co wypiją dziś krew z serc naszych.
Biegnę drogą. Uciekam wam, choć gonicie mnie z każdej strony.
Swego pędu nie zwolnię. Wiem. Tylko tak mogę być ocalonym.

W korytarzu panuje mrok. Strzygi ryk czai się za zakrętem.
Złe demony ukryte co krok. Schodzę niżej. I tak wam ucieknę.
Odnajduję kolejny właz w labiryncie do głębszego poziomu.
Zagubiony w piwnicznych drzwiach. Wbiegam nocą do swojego domu.

W starej chacie z mych dziecięcych lat, z ścian wchodzą krogulcze pazury.
Mroczny pokój. W nim okrągły stół. Przywołane złą mocą upiory.
Widzę marę. Ciągnie kulę swą. Uczepioną łańcuchem do nogi.
Zbiegam z schodów na ulicę złą Odnajduję mej ucieczki drogę.

Teraz lecę, w niebo wzbijam się. Niczym ptak uniesiony wolnością
Wyżej, wyżej. Nie złapiecie mnie. Ujdę z życiem. Ucieknę z pewnością.
Biegnę szybciej. Uciekam do gór. Na bok nagiej, skalnej ściany włażę.
Za plecami moimi wciąż są, wasze straszne, demoniczne twarze.


Gerard_Karwowski

Średnia ocena: 6
Kategoria: Inne Data dodania 2017-01-08 17:27
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Gerard_Karwowski > wiersze >
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się