Ago Antropos
Zimno bezcielesne
ciemnymi strugami wpija się w kości.
Wokół noc samotna w której
nie usłyszysz krzyku.
Cmentarz jest pod mymi stopami-Ziemia.
Umarłe ludy
szepcą w ciemnościach o pomście.
Umarłe ludy
co czekajÄ… na trÄ…bÄ™ przebudzenia
na sÄ…d ostateczny.
Błękitny Bóg dał tchnienie pierwszemu człowiekowi,
ale kto je zabierze ostatniemu z ludzi?
Gdzie jest na Ziemi ostatni człowiek,
jeśli nie ma go między nami?
Ago Antropos.
Więcej jest dowodów na istnienie Boga,
niż na istnienie dobra w świecie.
Więcej przykładów zła niż przykładów dobra.
Dajcie mi lampÄ™ Diogenesa,
a jeśli nie, to ogień Nerona.
Znajdę człowieka
choć na rynkach Aten czy Wrocławia
tak ich mało... Wiele istot człekokształtnych.
A jeśli nie znajdę jednego człowieka,
to niech rynki spłoną razem ze mną.
Wyprowadzę z płomieni,
kilku ludzi których już znam,
by z nimi stworzyć ludzkość nową.
Nową cywilizacje, cywilizacje człowieka.
Choć wiem że to nierealne.
Jeśli nie mogę być mesjaszem.
Jeśli nie dane jest mi Oświecenie.
Jeśli nie potrafię unieść ciężaru światła
i ciemność we mnie uciska poznanie
to znak. To numer mego oskarżenia.
Oskarżam pierwociny ludzkości,
o to co wlały w swych potomków-
pragnienie krwi odwieczne i chuć
i dążność do złota, władzy i rozpusty,
zwierzęcość dziką, oraz tyraniczną cezarianskość cywilizacji.
Jeśli przed światłem była ciemność,
to jakie sÄ… nasze narodziny?
Co jest w narodzinach człowieka
gdy rodzi się do śmierci?
Krzyk.
Ten pierwszy krzyk dziecka
jest krzykiem tęsknoty
i bólu. Ten ból będzie mu towarzyszył
aż do końca. I pójdzie z nim aż po kres.
Potem wieczność. Wieczność czego?
Ale patrzÄ…c, wiem. Ono jest owocem
czegoś więcej niż tylko
bachicznego falowania bioder.
Każde do czegoś musi być przeznaczone,
a bycie człowiekiem to odtąd ich los-
powołanie.
Tak więc nie mówię sobie: ago antropos,
stojąc nad kołyską.
Wtedy naprawdÄ™:
widzę Człowieka.
Cóż z tego?
Gdy wychodzÄ™ na ulicÄ™,
gdy pochłania mnie wodospad pragnień,
znów muszę go szukać.
I ogłuszony grzmotem salw dalekich jak Termopile,
i ciosami krzyków ludzkich bliższych niż ulica,
z ustami zalepionymi trupio stęchłą gliną,
muszę go szukać.
I kolejnego dnia wśród labiryntu,
oślepiony blaskiem krwawym czarnych słońc,
mówię do siebie: idź, szukaj człowieka.
I znów odkopuje nadzieje.
I znów szukam.
Ago Antropos.
Całe życie.
Tadeusz_Gustaw
|