Droga krzyżowa
Nacieki na duszy jak na fresku
Dawnych malarzy w katedrze.
Co wygonię, to znów się wedrze
Zamęt, ciemność, beznadzieja.
Decyzje jak kamienie,
Dźwigam je codziennie w pamięci.
Gdy zaczynam iść prosto, to znów mi się skręci
W uliczkę ślepą, niewłaściwą.
Mijam się z przeznaczeniem,
Szukając przeznaczenia.
Burze są spustoszeniem
Na polanach sumienia.
Idę, niosę krzyż swój własny,
Miasto to już kątek ciasny,
Latarnie ślepią jak reflektory
Mijających, wściekłych samochodów.
Idę, niosę swój krzyż na cmentarz,
Klękam wśród grobów
I łkam warkoczami deszczu -
Świecie, czy jeszcze mnie pamiętasz?
kwaśna
|