Fałszywy przyjaciel
Jak żmija, jadowitym głosem syczał o pomoc przez słuchawkę telefonu.
Błagam. Pomóż mi. Nie mam pracy.
Błagam. Pomóż mi. Nie mam jedzenia.
Błagam. Pomóż mi. Nie mam mieszkania.
Fałszywym tonem głosu badał swą nową ofiarę.
Jestem sam. Mieszkam w hotelu. Kończą mi się ostatnie pieniądze.
Przecież znamy się tyle lat.
Przyjadę, będę pracował, dorzucał się do życia, do opłat. Będzie ci lżej.
Grał słowami na naiwności mojego dobrego serca.
Myśląc tylko o jednym.
Gdzie on mieszka?
Ile zarabia?
Co drogiego i ciekawego ma w domu?
Nie wiedziałem.
Pomogłem. Przyjąłem. Wyciągnąłem rękę.
Przygarnąłem pod swój dach, jak rodzonego brata.
A on tylko syczał i czekał.
Tworzył w chorej głowie perfidny, złodziejski plan.
Pieniędzy na szczęście nie miałem.
Tego dnia, czekał zaczajony, kiedy tylko wyjdę do pracy.
By urzeczywistnić swój podły, wężowy wymysł.
Gdy ja, tonąłem w kolejnych godzinach zmęczenia harówką.
Obślizgły wąż, sprzedawał skradzione fanty.
Nie jestem jego pierwszą ofiarą. Nie będę także ostatnią.
Żmijowata bestia bez sumienia, oszuka jeszcze nie raz.
Jaką rolę i przed kim odegra teraz?
Gerard_Karwowski
|