Sieć
Jam Feniks,brat albatrosa
Oto z popiołu zrodzony, oczyszczony przez Nirwanę,
zrywam się do lotu.
Oto lecę.
Z góry patrzę na twórczy ocean.
Fale łamią się w dolę,
w bólach nowego porodu.
Mym bystrym okiem wody przenikam.
Oto stada delfinów, o życie walczą z kalmarami.
Morskie potwory nie mogą zabić raju.
Pod mym okiem delfin wyrywa się dalej.
Fale biją o porowate brzegi.
W krawędziach lądu drążą się jaskinie.
Oto delfin śnieżnobiały w jednej z nich się kryje.
Wody jaskiń są ciepłe i czyste.
Ogrzewa je ogień z podziemi.
Obłoki pary unoszą się wśród szarości.
W nich ujrzałem twarz mej kochanki.
Pajęczyny złociste jej włosów,
owal różanej okalają twarzy.
Z sarnich oczu barwy orzecha,
spadają liście winogradu.
Rozpłakałem się czarną krwią.
Wtem ją pożera pająk a ja...
Nic nie mogę zrobić.
Pająk siecią mnie oplata.
Wtem chwytam achillową włócznię,
zabijam go jednym ciosem.
Truchło u mych stóp pada.
Po chwili-metamorfoza.
Martwy pająk żywą się staje kobietą.
Gładki odblask czerni jej włosów
to moja rodzicielka.
,,Matko, dlaczego mi to zrobiłaś?''
,,Synu,dlaczego?''
Szumi prenatalny ocean.
Wtem szarość błękitu.
Wciąż mniejsza i mniejsza.
Budzę się- to był tylko sen.
Tylko łzy były prawdziwe.
Tadeusz_Gustaw
|