Z głębin hipnozy
Tak ciemno, strasznie i bez Ciebie
jest teraz w mej wyobraźni,
o Przepotężny Architekcie Światów.
Oto widzę twoje wygnanie.
Synowie Adama zrodzonego z małpy,
wilczymi ślepiami patrzą na sswych braci.
Żaden z nich nie myśli o wieczności,
ani nawet o jutrze. I nie ma dla nich zbawienia.
Tak w otchłani horroru pogrążony
czekam.
O Wielka Macierzy sponad Gwiazd,
zbudź mnie.
Promienie rozświetlają powoli widnokrąg
i z koszmaru wyłania się sen drugi.
Oto lew świetlisty przychodzi z mocą,
oślepia mnie. Nie widzę, nie widzę co dalej.
A może głębia szczęścia i poznania,
skryta jest za tym światłem, nieprzeniknionym
dla mych oczu spalonych nieugaszonym ogniem zwątpień?
A może cienie mych przodków, bliskich i dalekich wskazują mi drogę?
Bo pamiętam. Pamiętam że w życiu swoim,
czułem setki powołań i nie wiem.
Nie wiem które winno się spełnić.
Jeśli nie znajdę celu swoich ziemskich walk,
ucieknę.
Mumię moją złożą w przedwiecznym grobowcu mych antenatów
i może wtedy,
po oślepieniu ciała,
rozpoznam tę drugą stronę życia,
objawiającą mi się czasem we snach,
które nad ranem ze smutkiem pogrążają się
w nicość.
Tadeusz_Gustaw
|