Witaj

Spadł liść uschnięty
ze słabego drzewa na
suchą gałąź co stała się wiekiem.

Urwany sznur w węża się zmienił,
i nocą nie dawał spokoju.
Za dnia zaś go nie widać.

Klamka gdzieś zgubiona była w stercie
liści co pokój wypełniały.
Z boku stał flakonik – w nim uschnięty kaktus.

Szedłem korytarzem ledwo oświetlonym.
Nic nie pamiętałem z swego śniadania.
Bolejąc nad światem,
nic nie dostrzegałem prócz tych pięknych ścian,
we krwi całych.

- Witaj – rzekłem do człowieka,
co sam stał pod parasolem.
Nic nie odrzekł, patrzył tylko
jak kropla z kroplą spadają z brzegu kapelusza.

Te wstrętne marzenia co się nigdy nie spełnią,
łza nie ujawniona,
w ogień wypłakana.

Stary koń żebraka,
ledwo co kuleje.
Pianino dziwaka,
salę wypełnia śmiechem.


Średnia ocena: 6
Kategoria: Śmierć Data dodania 2017-07-27 15:37
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < > < wiersze >
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się