Strup niedzielny
Jeszcze boli strup niedzielny, jeszcze krwawi
Fontanną myśli i pragnień, rozlewa się dookoła,
Wzbija się i opada jak w locie sokoła.
A przeszłość w luksusach i wygodzie się pławi.
Kto żywy, kto żwawy, niech ucieka, niech nie zwleka.
Przyjdzie moment pokutny, zatopi smutków rzeka
Jeszcze raz i jeszcze razy dwa. Wciąż ta boleści mgła
Rozpościera się nad polami rzeczywistości.
Tęsknota rozdziera serce na pół i tysiąc kawałeczków,
Nie ma większych szans na szczęście, blade pojęcie
Jeszcze bardziej wypłowiało. Ropienie międzygwiezdne,
A księżyc stracił słowa jak drzewo liście.
Jeszcze boli strup niedzielny, jeszcze krwawi
Fontanną westchnień i niemocy, spłakane oczy,
A tu już cisza głęboka dumnie ku przodowi kroczy;
Może kiedyś to serce ze stali prawdziwy cud sprawi.
kwaśna
|