Wyznanie łzy
Widziałam deszcz, widziałam słońce,
Trzymałam kij z jednym końcem,
A potem oślepił mnie księżyc jaskrawy,
Wołał, zapraszał do zabawy.
Odkurzyłam zmarszczki z dywanu,
Wszystko według planu,
Lecz coś poszło nie tak,
Włączyłam fontannę, aż tchu brak.
Zbiegli się sąsiedzi, oczami bezradności
Chcieli zgładzić niedoskonałości
I wyłączyć moją na alarm syrenę,
Lecz życie wystawia za siebie wysoką cenę.
Widziałam deszcz, widziałam słońce,
Trzymałam kij z jednym końcem,
A potem oślepił mnie księżyc jaskrawy,
Wołał, zapraszał do zabawy.
A ja nie mogłam spać, oddychać
Przyduszona tym samym snem
Od lat: umarł róży kwiat
Niepodlewany, niekochany.
Wsłuchiwałam się w szepty ciszy,
Odzyskiwałam tajemnicę myszy,
Co straciła matkę i ojca, syna i córkę -
Ona to dopiero ma pod górkę.
Widziałam deszcz, widziałam słońce,
Trzymałam kij z jednym końcem,
A potem oślepił mnie księżyc jaskrawy,
Wołał, zapraszał do zabawy.
Wzięłam całą samotność w dłoń,
Uformowałam z niej kulę do przepowiedni,
Sposób może nie odpowiedni;
Spadło jabłko, nadepnął słoń.
Żale wylałam w postaci kilku słów,
Wykopałam głęboki rów
I zakopałam swoje cierpienia,
Teraz chcę już wyjść ze świata cienia.
Widziałam deszcz, widziałam słońce,
Trzymałam kij z jednym końcem,
A potem oślepił mnie księżyc jaskrawy,
Wołał, zapraszał do zabawy.
Przykucnęłam na chwilę,
Wypuściłam wspomnień motyle,
Powirowałam jak one,
Otarłam się o zieloną zasłonę.
Wysłałam wiadomość pocztą elektroniczną,
Odpowiedź magiczną
Chciałam otrzymać;
Zniknęłam, przysięgi nie umiejąc dotrzymać.
kwaśna
|