Noc spadających gwiazd
Zjonizowany strumień nut formułuje mój oddech
Chemiczny smak powietrza drażni szósty zmysł
Pod łukiem nocnego lazuru zamykającego przestrzeń
rozgwieżdżoną neuronami, między wymiarami,
w których nie ma mnie
Kamień filozoficzny – krystaliczny rdzeń duszy
Fluorescencyjna krew zamrożona fantazją
Pączek też ma przecież dziurę w środku!
Określ kształt muzyki i policz jej pole,
wiedząc, że kąt między przecięciem jej przekątnych
jest jedną z liczb Fibonacciego
Dusza spala się jak Słońce
płomieniem z ognia św. Antoniego
W nic już nie wierzę i za niczym nie tęsknie
Życie to niekończąca się rewiwescencja
Świecę śmiercią jak zorza polarna
Nad jednym z biegunów mojej osobowości
I tak się zastanawiam…
Cóż jest w bycie prócz nicości?
Zig
|