Odejście Wandy
Zakotwiczeni we własnych zatokach,
Spacer pięknych pawi po werandzie,
Spojrzenia tysięczne o złotych lokach,
A u schyłku dnia sędzia na wokandzie.
Sprawiedliwość odmierzana klepsydrą,
Ziarenka struchlałe mocą nadludzi,
W tym zoo ni wielbłądem, ni wydrą,
A u poranku rosa czystą kroplą zbudzi.
Zygzaki papierowych fal, błyskawice
Jak trójzęby władców w przestrzenie
Skierowane, porcelaną płyną ulice,
A u zmierzchu sił ciche zjednoczenie.
Zakotwiczeni we własnych zatokach,
Spacer pięknych pawi po werandzie,
Spojrzenia tęskne o węglowych lokach,
A u schyłku dnia łzy po ich Wandzie.
kwaśna
|