Słodkie marzenia
w zimnym jesiennym deszczu
nie mam odwagi się uśmiechnąć
ani głośno zaśpiewać
zginęły ptaki zwiędły trawy
mgła przed oczami widnieje –
trudno przez nią dostrzec kolory
wiosna lato – dawno stracone
miłość zgubiona zatopiona w obłokach
w dobrej chwili skrzydła wyciąga
uściskiem sennym obdarza
jedyna nagroda dana w cieniach nocy
w takiej chwili głośno mówię –
każde słowo przepełnione szczęściem
zgarniam z życia to co najpiękniejsze
niesamowite rzeczy przywołuję do istnienia
nie zaprzeczam wielu radości zaznałam
– było też wielkie nie
często przebywałam w wodzie
w której pływały fusy
albo w wypalonej świecy
która bez światła traciła na wartości
jednak miałam nadzieję
w każdym guziku przyszytym do płaszcza
– czepiałam się jej stałam się odważna
robiłam z czarnego białe
byłam motylem w locie
wesoło szemrzącym strumykiem
na błędach uczyłam się życia
by ponownie stanąć na nogi
jesień życia – dokąd ona prowadzi?
jej oddech coraz bardziej niezrozumiały
nadzieja milczy
– guziki od płaszcza odpadły
Irena
|