O wielkości i sile jednostki

Wylęgają się twory z wygiętymi oczyma niosąc w dal swój ryk
Zmielone na okruchy popiołu ciało ucieka przed krzykiem,
a słyszy – swój krzyk.

Coraz goręcej płonie sypiąca się z twych lic siarka
Kość wychodzi przez wydarte otwory mięsa. Ujrzałabyś to, lecz
twe ślepia wielka larwa pożarła.

Uciekaj trupie, uciekaj. Tej nocy jesteś bardzo samotny.
Możesz się modlić, lecz ja za echem podążę twej modły.
Och, za późno…Mam cię!

Nawijam na sztućce jak spaghetti twoje żyły
Wyciskam z nim krew tak, że martwe komórki z bólu
by ożyły! O, Żyły!

Z tętnicy wypadają owady – i w tej to chwili przedostają się
do mózgu, lecz w jego fałdach giną pozbawione siły.
Cóż by w nim prócz śmierci mogły znaleźć?

Ściskam jak baleron resztki tłustego cielska
Mieszam owadzią krew z tą z twojego mięska
a ta? Zasycha. Mamo! Znowu mi zupka skrzepła!

Pajęczyna lepkich odchodów powleka coś na kształt
...zaszytych ust człowieka? Gdzieś tu za ję(k)czmień
robi stos rozdwojonych końcówek

O to jesteś teraz Ty. Twoje marzenia. I twe ideały.


Zig

Średnia ocena: 2
Kategoria: Inne Data dodania 2019-06-08 18:09
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Zig > < wiersze >
beckett | 2019-06-09 09:08 |
Uchowaj Boże a(Ł)tora.
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się