Popatrz ze mną w otchłań
Jak to jest być niebytem, który
nie musi niczego pochłaniać?
Konsumować otoczenie w nieustannej
próbie nasycenia się własnym ego
Przeżuwać etykę i trawić filozofię
będąc ciągle zachwyconym swoim jestestwem
jakby miało być ono lepsze od wszystkiego
innego.
Jak to jest być nicością, która odnajdzie
w sobie wszystko, czego zapragnie?
A że nie pragnie niczego to Nic znajduje
- odnajduje nicość samą więc siebie.
Chciałabym zamknąć umysł o który tak dbałam,
by był otwarty. Odrzucić rozpraszające „chcenia”,
takie jak to teraz, które źródłem są porażki
i praprzyczyną cierpienia.
Zasnąć i obudzić się będąc martwą materią.
Choćby wazonem.
Jak to jest być wazonem? Istotą użyteczną właśnie
ze względu na zawartą w niej pustkę, a nie próżnym
kwiatem marnie więdnącym na oczach kosmosu?
Zig
|