Nie ma (l)ek(k)o
Siedzę sama
Sama szybuję sama tonę
Zamknięta w bezkresnym więzieniu
Przestrzeni kosmicznej
W ogłuszającej ciszy
Bez tlenu bez światła
Mimo nigdy niezachodzącego słońca
Południe trwa
Każdego wieczoru i poranka
A ciemność nie ustaje
Urodziłam się człowiekiem
Nie kotem
Moje źrenice są szerokie
I nie widzę
Nie dostrzegam
Tego co mi obiecywano
Oszukana
Zawiedziona
Wypatruję blasku
Kolorów soczystości
Zadziwienia
Marzyłam pragnęłam choć raz
Się zachwycić
Słyszałam
Nie istnieje nic bardziej
Cudownego? Niezapomnianego?
Wyjątkowego? Oczyszczającego?
Takich przymiotników użyła
Gwiezdna propaganda
A ja wierzyłam
Dusza wyparowała mi przez uszy
I zmieszała się z warstwą ozonową
|