Nigdy więcej
Kiedy miałem dwadzieścia lat
zaczynały się strajki w Gdańsku.
Jechałem na Śląsk i uczyłem się milczeć.
Krzyczałem do lustra w tłumie ludzi.
Szukałem szczęścia na opak.
Kiedy miałem dwadzieścia lat
wszystko malało z wiekiem.
Świat na wyciągnięcie ręki pękał.
Nie umiałem się z nim uporać.
Przybywało jedynie lat.
Kiedy miałem pięćdziesiąt lat
zmieniły się rządy i ludzie.
Ja przestałem mieć marzenia.
Świat z dłoni uciekł w ból haluksa.
Pozostała nadzieja na nieśmiertelność.
kamor7
|