Ja to widziałam
wschodzi słońce
czerwone strumyki światła skaczą po drzewach
prędko, prędko uciekają cienie
między liściem a liściem rozpiętość głęboka
tam ciemność duża
kropla deszczu ma swoje schronienie
poranne wlatywanie, nocne opadanie
mruży oczy dmuchawiec pod drzewem
puch na nim jak ucieszenie
godzina w której pulsuje radość
parasol z tęczowych wstążek
cały w zasięgu mojego spojrzenia
a obok roża rozchyla kwiaty
wypełniona po brzegi ogniem słońca
przesuwa się przed oczami
pełznie jak rumieniec po twarzy
a wiatr cały w pragnieniu wpił się w nią wargami
wzbiera całą swą mocą, wiruje
a niebo różowieje, rozkłada skrzydła
lecą złote ptaki – to gra światłocieni
piórami upiększają świat
prześwietlone źrenice zakwitają miłością
dzień jak różowa skała okryta mchem
jak zielony liść wtulony w szczęście
w jeziorze pływają barwne motyle
kwitnąca akacja częstuje słodyczą
największy cud – życie
Irena
|