z pamiętnika wariatki (wiersz warsztatowy)
noc w noc przechodzi
odbijając się od ściany do ściany
dziwne zjawisko
ale chyba trochę się kurczą
a podłoga niemiłosiernie skrzypi
w odpowiedzi
można się do tego przyzwyczaić
schody też grają swoje staccato
im wyżej tym bardziej skrzypiące
i zmęczone
nieprzytomnie czyta
strona po stronie
kolejne książki
dawkując minimalną dawkę przyjemności
ranki ze zdrętwiałymi rękami
obolałym krzyżem
i spuchniętymi kostkami
próbuje wskrzesić garścią witamin
coś na wzmocnienie i pamięć
wieczorem na sen
ale i tak nie śpi
rano - jakie rano
gdy już prawie południe?
kawa pomaga tylko na chwilę
byle wlać w siebie coś ciepłego
i udawać że działa
tak samo jak zielona herbata
ulubiona liściasta
każdy dzień ma w sobie
niby szaleństwo normalności
a jednak nie jest normalny
impas i zawieszenie
czekanie na cud
który się nie zdarzy
a może jednak?
więc tylko dlatego czeka
pustka
samotność w tłumie
wyludnienie
bezludna wyspa
byle do jutra
a od rana znowu to samo
i to odwieczne
szalone marzenie
by się w końcu wyspać
Myślibórz, dn. 05.07.2022 r.
ula71
|