W I R U S
Chętnie już bym sobie usiadł,
abym zwalczać mógł wirusa.
- Czepił się mnie ten skubaniec
i nie puszcza! – Popapraniec!
Wszystko drobne, więc bez mała:
Czy mam w sobie przeciwciała?
Nie wiem, jak tak drobny wirus
na „potwora” mi tu wyrósł?!
Gdzieś z powietrza się dostanie
i masz zdrowia załamanie...
Ktoś „wyszczeka”, drugi łyka
i już chora jest publika!
Jeśli słaba jest odporność
taki wirus to potworność
i zdradziecko niszczy zdrowie,
jak się nie ratuje człowiek!
Jak dopadnie – jest fatalnie:
- człek rozbity diametralnie
i na nic nie ma ochoty,
przygnębiony ze zgryzoty!
Jego siła niesłychana:
z nóg powala na kolana
i najchętniej to byś leżał,
sytuacji nie dowierzał!
I nieraz, w tej jego „zbrodni”,
tkwisz nawet kilka tygodni...
Chemia i nic nie pomaga...
Taka to z wirusa „zgaga”!
Trzeba liczyć na lekarza,
lecz nie zawsze, bo się zdarza,
że i lekarz nie pomoże,
więc zostaje: „- Pomóż boże!”...
(by walvit)
walvit
|