z płaskiej perspektywy (wiersz warsztatowy)
bywa że nieomylność przypięta
do fałszywych uśmiechów
przyklejonych tylko do ust
rości prawo do decydowania
o twoich tu i teraz
lód zastygły w oczach
w jednej chwili zdmuchnie ze sceny
podstawi nogę
kopnie w kąt
przefiltrowane
wyciśnięte jak czosnek przez praskę
na papkę
pomysły na życie
wciągnie w wir upadków i klęsk
wysprząta otoczenie z życzliwości
i popędzi na łeb na szyję do przodu
- bez ciebie -
kalkulując komu by tu jeszcze
przypiąć łatę
jeden błąd urośnie jak Mount Everest
pomnoży inne jak drożdże
siedemdziesiąt siedem upadków
przyniesie coraz więcej siniaków
i ran
i zdziwi tylko na początku
potem już można się przyzwyczaić
nawet nie bolą
po niektórych można poleżeć
i obejrzeć świat z płaskiej perspektywy
kiedyś pytałam - dlaczego? -
dziś już nie pytam
biorę jak swoje
słońce niepewne jak jutrzejszy dzień
- dobrze że czasem świeci -
spalając w teraźniejszym tyglu
nieprzewidywalną przyszłość
wczoraj odległe i jeszcze tkliwie ciepłe
jutro ukryte w znaku zapytania
po co pytać co jest sensem
gdy nie da się odpowiedzieć
idę by znaleźć w okruchach dni
swój mały eden
Myślibórz dn. 23.02.2023 r.
ula71
|