Wieczorna modlitwa
siadam w zielonym fotelu przy oknie
i nie patrzę dziś w dalekie cienie drzew
nie śledzę ptaków przysiadłych na płocie
i choć nie jestem głucha nie zachwyca mnie ich śpiew
bo w sercu mym rozsiadła się zaduma
nad losem człowieka i gwiazd
nad ćmą co do świecy się wtula
i nad wsią i drogami do miast
jeszcze przez chwilę się zamyślę
nad Wawelem Gnieznem Powiślem
nad w arrasach miękkich wizerunkach
nad ojcowizny morgami i o sprawunkach
a nie znalazłszy niczego wśród bólu
co zmienić, naprawić bym umiał i mógł
wielką prośbą w pacierze uderzam
Dobry Boże! Ty jeden będziesz to mógł
wyprostować ścieżki koślawe
ulokować gwiazdy wśród gwiazd
i zawrócić z drogi niekoniecznej
kogo trzeba od ucieczki do miast
Tobie oddaję w opiekę syna
co marnotrawi życia nasz dar
i wciąż nie znajduje spokojnego snu
Tobie wszystko wszystkich zawierzam
bez ciebie nikt jestem i nic
w Tobie ja , cały Twój
STEWCIA
|