wczoraj
To było wczoraj...
Pokłociliśmy się...
Trzasnęłam drzwiami...znowu...
Wyszłam...uciekłam...
Poszłam na długi spacer...
Wśród ulic prawie pustych...
żaden człowiek nie szedł ulicą...
Byłam sama...samiuteńka...
Idąc przed siebie płakałam...
Potem biegłam,tak,byś mnie nie dogonił...
Poszłam w to miejsce,gdzie zawsze...
Siadłam na torach...Płakałam...
Noc lała się z nieba,
Jak deszcz w jesienną ulewę...
Myśli kłębiły się w głowie...
A wiatr osuszał me łzy...
Siedziałam tak sama...bezsilna...
Wyciagnęłam chusteczkę z kieszeni...
w niej zawinietą żyletkę...
Cięłam nadgarstek bez strachu...
Płakałam,lecz nie z bólu ciała...
To dusza bolała okropnie...
Serce rozdarłeś moje...
Słowami ostrymi jak nóż...
Krew plamiła chusteczkę...
Sama...samotna...jak nigdy...
W ciemności porzucona...bezsilna..
Rozbłysło światło...pociąg...
Nie wytrzymałam...zeszłam...Przegrałam...
Nie umiałam ze sobą skończyć...
Nagle ktoś złapał mnie za rękę...
Zaczął krzyczeć,że straciłam rozum...
Patrzyłam mu prosto w twarz...
Płakałam...wiedziałam,ze mnie rozumie...
Powiedział mi,że niewarto...
że życie to i tak krótka chwila...
rudziutka
|