Kris

a kiedy będziesz w Vancouver
to pokłoń się wierchom skalistym
rozpakuj podrózny kufer
pełen pamiątek ojczystych
na wierzchu serca zapewne
złote serca dwa
i wspomnienia prześpiewne
i pożegnalny bal
gdzie ta rura a w niej pełno piwa
gdzie drużyna co się w tańcu kiwa
gdzie ten nastrój co gwałtownie prysł
do Vancouver zabrałeś go Kris
od zielonej wyspy pod klonem
śpiew syreny płynie w naszą stronę
pory roku tam też są zwyczajne
jaką Krzychu napotkasz ferajne ?


marynarz

Średnia ocena: 7
Kategoria: Przyjaźń Data dodania 2006-09-15 11:25
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < marynarz > < wiersze >
(OLA) | 2006-09-17 00:28 |
Kiedy bedziesz w Vancouver hmmmmmm miasto kanalami przeplecione...tez mnie oczarowalo swoja nietuzinkowoscia...ten zegar parowy i te szczyty w sniegu...lipcu...sierpniu hmmmmm ma swoj urok to cudowne miasto...mnie urzeklo
Ewawlkp | 2006-09-15 13:58 |
Ileż w nim ciepła...
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się