Kris
a kiedy będziesz w Vancouver
to pokłoń się wierchom skalistym
rozpakuj podrózny kufer
pełen pamiątek ojczystych
na wierzchu serca zapewne
złote serca dwa
i wspomnienia prześpiewne
i pożegnalny bal
gdzie ta rura a w niej pełno piwa
gdzie drużyna co się w tańcu kiwa
gdzie ten nastrój co gwałtownie prysł
do Vancouver zabrałeś go Kris
od zielonej wyspy pod klonem
śpiew syreny płynie w naszą stronę
pory roku tam też są zwyczajne
jaką Krzychu napotkasz ferajne ?
marynarz
|