Odchudzanie..a miłość...
Ona wie że nie lubie sam jeść...
Taki byłem chudziutki...
taki malutki...
żywiony jeno dietetyczną samotnością....
Jedyne kalorie, to myśli
o słodyczy życia..miłości....
Każdego dnia stawałem
na wadze życia
lżejszy o gram uczuć...
anorektyczne sny
stawały sie jawą...talerz samotności..
Kolor skóry zdradzał
moje niedożywienie...brak miłowania
bladły moje oczy..serce....
ciało bez tkanki miłości
bratało sie z wiatrem...
w lustrze dnia szarością
sie mieniło...
dieta cud..katem
mojego serca....
Wiosną marzłem..
latem ubrany po uszy w samotność,
kolorową jesienią
tuliłem szarą dusze...
a zima,nagi
szukałem ciepła...
Dziś stół znów syto zastawiony...
lecz daleko to głownych
potraw mi....
czy starczy mi sił
by udżwignąć tace owoców miłości..
Jak mam jeść,
by nie zakrztusić sie...
Jakich słownych sztućców
używać i do jakich dań....
zaczne od czerwieni
Jej ust...słodyczy wina...
Jestem gotowy na
słodko-gorzkie dania...
na niedopieczone dni...
na zakalce nocy...
na gorycz łez....
na mdlenie słodyczą...
jedynie czego chcę...
to siedzieć z nią przy
jednym stole.....
Listonosz Ciepła
|