W ćmim locie
o, my naiwni
ufni jak młode kocięta
na każde słowo
lecąc jak ćma do płomienia świecy
spalamy najczęściej skrzydła
w blasku
który w najświętszym mniemaniu
miał nas tylko ogrzać
gotowi wędrować na
najwyższy szafot
gdzie w drodze
potykając się o twarde kamienie
dzielimy się z tymi, których
tak kochamy
ostatnim w nas tlącym się
światłem uniesienia
za uśmiech
z ich twarzy i za ich dziękuję
dla naszej i tylko
w nas obecnej radości
choć ile to razy płacimy
za nią żalem
srebrzystym co spowija serce
jak jesienne deszcze
ale niech tylko
ktoś będzie w potrzebie
znowu w ćmim locie
skorzy sparzyć dłonie
sięgniemy wyciągając rękę
po to co dla nas
bywa najważniejsze
dzielić własne szczęście
Adnotacje
|