w dżdżysty poranek- opis
w dżdżysty poranek
wciskając łysinę głowy
w głębię ortalionu kaptura
w myśl zanurzył spojrzenie
szeptała mu drogowskazy
na bezdrożach
podsuwała gładkie zjazdy
wprost w jej ramiona
chował ręce z łokciami
w bezdenne kieszenie
a palce wplątywały się
w strzępki tkaniny i wspomnień
pod wiatą
zajął ostatnie miejsce
kapanie kropli nie torturą
spływało po jego plecach
a pieszczotą
uśmiechał się do kałuży
na widok nadjeżdżającego autobusu
ruszył biegiem
w jego stronę
wprost pod strugi
rozbryzgiwanego rynsztoku
i biegł dalej
a kaptur zsunął się mu na plecy…
dogoniły go
ironiczne spojrzenia
i trauma dzieciństwa
STEWCIA
|