Było ciemno...
Przychodzisz do mnie do domu, wieczorem
Gwałtownie rozpinasz guziki mojej bluzki
I pozbawiasz mnie resztek odzieży.
Sam już nagi rzucasz się na mnie.
Poddaję się bez większego oporu,
Bo, czyż nie tego właśnie chciałam?
Ale to nie ze mną teraz jesteś…
Jesteś z nią
Myślisz o jej jedwabistych, kasztanowych włosach,
Jej brązowych, wesołych oczach,
Pięknym, szerokim i szczerym uśmiechu,
Wargach, na których nie możesz złożyć pocałunku,
O jej mężczyżnie…
To jej włosy teraz całujesz,
Jej ciało pieścisz,
Do niej kierujesz szepty, których ona nie usłyszy…
Robisz ze mną wszystkie te rzeczy,
Które chciałbyś robić z nią.
A ja…?
Ja tu tylko jestem.
Poddając się urokowi chwili…
Marzę i śnię na jawie.
Za każdym razem, gdy coś szepczesz
Boję się, aby nie padło jej imię,
żeby ten czar nie prysnął.
Jednak nie robisz tego.
I pozwalasz, bym trwała w iluzji.
Teraz to ja jestem tą wyjątkową…
Fala rozkoszy przelewa się po mym ciele.
Krzyczę…
Opadamy zmęczeni, w ciszy
A, gdy już się ubierzesz
Spojrzysz na mnie trochę za długo,
Ucałujesz w czoło
I bez słowa wyjdziesz…
Nazajutrz, w szkole
Jakby nigdy nic
Powiesz „ cześć”
I zaczniesz szukać jej wzrokiem…
Marżalena
|