Nędznica
jak pozytywka gra,
w megafonach tak bez końca przygrywka tnie
doświadcza jak w tym rytmie
waży się wszystko
na raz, na dwa, na trzy,
czerwone kiera, rozdanie trwa
na baczność drzemie,
trochę się modli
jak dewotka z rana
znów jej dzień da
tą trefną prekluzję
ostatecznych tchnień
miękkie słowa usypiają superego
senna perspektywa pozostałych dat
pare brudnych szmat
mgła na oczach dnie
bo czy trzeba czy nie trzeba
ostrą czystą chluśnie w krtań
by oszukać czas
jakaś goła pierś
w tej naprędce dziurawiony łach
dozna dziś w głowie wir
jakby z wiatrem opadała w dal
na raz, na dwa, na trzy
i za nic w świecie
nie odczuwa chłodu już
bezdech obu płuc
splunie gumą
flegmatyczny finał gry
Adnotacje
|