Rachunek sumienia
Ten dzien byl jakis inny
rozsypane odpadki byly ciekawsze
ukladajac sie w jakas dziwna mozaike
a potem spadl deszcz
moj czarny parasol tulil nas do siebie
a Ty jak zwykle na przekor
chcialas wdepnac w kazda kaluze
na lsniacym czarnym asfalcie
chcialas pozostawic po sobie slad
mysle...czy naprawde Cie potrzebuje
czy chcemy zyc dla siebie oboje
niemasz przeciez czarnych wlosow
i moich ukrytych pragnien
stanolem posrod rozrzuconych odpadow i smieci
wielkie krople wiosennego deszczu
zalaly mi twarz wtapiajac sie w ma skore
i poczulem zapach bzu
jak zapach twoich listow
chowanych i czytanych przez czas
drzenie mego serca ucichlo
zniknelo dawne patrzenie na swiat
Boze pozwol mi moc wrocic
cieszyc sie wzruszeniem mlodych dusz
i nagle bylem sobie tak obcy
tak nieczuly samemu sobie...sam niewiem
jak to stare zdjecie
cialem przypominajace mnie
a tak odlegle dusza
jak wypalajaca sie swieca gasne
gasnac oddalam sie w mrok
osuwam sie po scianie samotnosci
do czasu az ktos stawiajac nowa swiece
zapali mnie na nowo
martino
|