Opowiadanie
Był upalny dzien
słońce mocno prażyło
Szłam do znajomej
wchodze po schodach
i widzę na oknie
Stoi drapak zasuszony
taki biedny
skruszony
akurat wyjrzał
Pan co go tam postawił
patrzy że ja sie przygladam
i wrogo na mnie spoglada
ja zaczełam komentowac
jak można tak kwiat
prażyc do badyla
Doprowadzić
Ten badyl jest do wyrzucenia
on tu stoi od niechcenia
Powiedzial; ja go wystawiłem
wreszcie porządek
z nim zrobiłem
Nie będę bawił się
podlewaniem jego
On już usechł
cóż mi z tego
Żal mi bylo
tego kwiatka
Wziełam go do domu
niosłam nie
tłumaczylam się
nikomu
Po drodze do niego
mowiłam że go uratuje
ze jest suchy i goracy
ale u mnie w domu
się lepiej poczuje
zaraz go podlałam
Spodek ładny dałam
Postawiłam w cieniu
i sobie rósł
ciągle go chwalac
kwiatów jego
nie znajac
Wreszcie zaczał
sie zielenić
śliczne listki puszczać
i dziekujac w oka mgnieniu
kwitnac zaczyna
a kwiatów jak puch
jak cala pierzyna
zakryła jego
listki
tylko maleńkie widac
bylo jak z kolyski
Za jego pielegnowanie
do dzis dostaje
jego kwiaty
jak podziekowanie
Nigdy nie przejde
obojetnie kolo
wyrzuconego kwiatka
a chcesz miec piekne kwiaty
Przemawiaj do nich
trafisz celnie na ich
kwiatowe i zielone
tematy
bozka
|