Bez tego
przepraszam że mnie nie widziałeś
przepraszam że przeszedłeś obok
przepraszam że nie byłam godna
nawet twego obrócenia głową
przepraszam za ten uśmiech
co wkradł się na pół nuty
przepraszam że nie rozumiem
skąd są te wszystkie zarzuty
przepraszam że nie będę nigdy
bezkonfliktowo taka bezwstydna
zachwytu tobą aż mdliście syta
naiwna głupia i prostolinijna
może ja lubię popatrzeć w lustro
uczciwie przyznać że jestem sobą
nie martwić się nie oszukiwać
nie bywać zgoła odmienną osobą
kawałek dłoni twej ułożonej
niech nie zakrywa czystego spojrzenia
złudnej nadziei trzepotu duszy
tego że twe imię jest bez znaczenia
boję się ciebie bo jesteś światem
co go próbuję na wzór plasteliny
w palcach ułożyć wymodelować
a potem ułożyć tak w całkiem inny
ty jesteś z gliny twardej ubitej
przytula ciebie próżność do łona
ja muszę sycić pustymi łzami
moje zwiędłe tęsknotą ramiona
nie ma cie nie ma
bo to inny wymiar
nie ma cie nie ma
ja cie nie zatrzymam
nie ma cie nie ma na chwilę byliśmy
szalonym pędem zmysłów galopem
zderzeniem złudzeń apokalipsą
nieposkromionym ciał swych potopem
wiem i też nie wiem
jestem - nie jestem
byłam - nie byłam
kochałam czy nienawidziałam?
Yenna
|