Śmierć
Śmierć trzeszcząca o poranku
Westchnieniem się przyczaiła
Śmierć spotkana po drodze
Wyjątku nie uczyniła
Suchą dłoń wyciągnęła ospale
Przegarnęła otwarte powieki
I oddechem ostatnim świstając
Odebrała tę duszę na wieki
Wzięła tylko co swoje nic więcej
Przygarnęła łapczywie jak zdobycz
Czarna droga się za nią zamknęła
Dłużej nie chciała tu pobyć
Wola życia już dawno ustała
Słabe ciało nie chciało już walczyć
Już od dawna w innym wymiarze
Pozwoliło swej duszy zatańczyć
Już zużyty instrument nie zagra
Kiedy struny zostały zerwane
Dusza od ciała odeszła
Złączyła się z Boskim planem
Lorena
|