Czas umierania
Obudź się. Nie śpię. Śmierć nie sypia.
Spójrz na mnie. Patrzę. Znikam we mgle.
Nim się w klepsydrze piach przesypie,
nim moje serce nóż dosięgnie,
w strzępach człowieka żyje demon,
ciemność wyziera z chłodu źrenic;
suchy i zwiędły liść jesienią
z hukiem uderza w twardą ziemi
skorupę. Zostaw sznur na stole.
Pójdziemy zaraz. Ojciec, matka,
za nami pobiegną oboje.
Szczeliny w drzwiach wystarczy zatkać
i nie zakręcać w kuchni gazu.
Już dosyć było męczenników.
Życie bez celu, bez wyrazu.
Niech wasze szczątki na śmietniku
gniją. Niech psy obgryzą kości.
Gdy znów się miną dwie wskazówki,
w godzinie duchów do wieczności
wstąpisz. A ścierwo zjedzą mrówki.
Zakreśli wreszcie twoja dusza
znak zapomnianej swej pamięci
i pozostanie ziemia sucha
na twoim grobie. Niech się święci
czarne profanum potępieńcze.
Gdy się obudzisz z sercem w dłoni,
gdy umysł zaśnie w strasznej męce,
śmierć poznasz i swój ujrzysz koniec.
3 IX 2005
Metis
Metis87
|