Nim nadejdzie świt.
Czarne drzewa,
Cichutko tańczą na wietrze.
Delikatna mgła,
Otula wszelkie przedmioty.
Krople deszczu,
Pukają ciekawe w szyby.
Jest bardzo wcześnie,
Sen odszedł na spotkanie z jawą,
Zostawił tylko uśmiech na odchodne.
Bezsenność podaje rękę na powitanie,
Powietrze wokół niej gęstnieje.
Jeszcze zbyt ciemno,
Oczy powoli chłoną mrok.
Kształty wiją się i układają,
Dopasowują jak jakaś dziecinna zabawka,
Nabierają wczorajszą formę.
Nie może wyjść na jaw prawda,
Nikt nie może zobaczyć jak wirują w tańcu,
Brutalnie im przerwano.
Wiatr bawi się firanką,
Siadam na łóżku,
Sen nie wróci.
Pein
|