Zapach orchidei

Zważam na słowa choć ciężko mi to wychodzi,
niezrównoważony psychicznie,sam sobie szkodzi
alkohol łagodzi największe rany,robi to przez pewną chwilę,
to powraca gdy budzę się nad ranem.
Na dworze polarna zorza,
mój świat zdążył zwariować
nie umiem się w tym odnaleźć i nie potrafię się przed tym schować.
Przyjaciel mój podał mi pomocną dłoń,
otworzyłem kolejną wódkę,pot zalał moją skroń,
powiedział mi żebym nie skończył jak on.
Z wierszami pod pachą uciekałem w świat marzeń,
od złych codziennych zdarzeń z doświadczeń bagażem,
miałem dosyć życia,bezsensownego picia.
Piłem by zapomnieć,by nie zatracić się w magii tych wspomnień których tworzyliśmy razem,
wypić za kolejny błąd po raz kolejny się odważę.
Jej zapach orchidei był jednym z powodów mych złudnych nadziei,
myślałem że wszystko dobrze się potoczy,
spoglądając w jej piękne duże oczy
nie sądziłem że tak się to właśnie skończy.
Moja konstatacja faktów jest zupełnie prosta,
wiem,że Cię Kocham i chcę przy Tobie pozostać,
konstelacja gwiazd pomaga mi przetrwać,
idę po spalonych mostach a Ty kochanie nie płacz,
sam jestem sobie winny,
gdybym starał się być choć troszkę inny niż jestem,
nawet jeślibyś mnie nie kochała odszedłbym z szelestem,niezauważalnie,
nie krzyczałbym nachalnie byś została ze mną
by w noc ciemną samotność nie krążyła nieustannie nade mną...


Frycek001

Średnia ocena: - Kategoria: Miłosne Data dodania 2010-12-08 21:06
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Frycek001 > < wiersze >
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się