Wiersz o morzu
Słońce nastało nad metalicznym lustrem morza,
Co to nocą drapieżne i gnuśne,
Nie tak piękne jak kosmiczna zorza,
Lecz o wiele bardziej różne,
Niesamowite jak piękno fal,
Nad zatoką rozbijające się o skały,
Jakby płynna, pienista stal,
Co urok w niej lekko ospały,
Niekiedy tak senny i pusty,
Jak huśtawka dziecięca na wietrze,
Jest w tym nie mały czar rozpustny,
Gdy muska ją ciepłe powietrze.
Iskry sypią się na wodzie,
Czy to nie dziwne?
To jak ogień płonący na lodzie,
Matka natura płata nam figle,
Gdy czyni dotąd niesłychane,
Niemożliwe i wspaniałe,
Jak woda wypluwa pianę,
I kruszy litą skałę.
Pein
|