Zamykam
Zbyt długo leżałem porzucony na chodniku życia
Mijany przez tysiące nóg, nie śmiałem podnieść wzroku
Przemoknięty i kopany, roztrzęsiony i wyśmiany
Słuchałem aż uwierzyłem, że jestem nikim
Dziś o kulach muszę chodzić, wiecznie widząc czyjeś plecy
Łykam łzy, cicho cierpiąc, nie chcę już litości, idźcie sami
Nie dla mnie Wasze „place zabaw“, nie dla mnie loże
Więc nie dotykajcie mnie, nie brudźcie Waszych rąk
Przytułku dla straconych przekraczam próg
Nie odwracam się już wstecz, nie widzę tu przyszłości
Zamykam za sobą ciężkie drzwi
Odmówiliście mi, teraz ja na zawsze odmawiam sobie prawa do miłości
|