Nasze dusze...
Jeżeli musisz z kogoś zrezygnować, gdy kogoś stracisz...
kogoś kogo bardzo kochasz...tracisz też marzenia...
I najpierw rezygnujesz z drobiazgów,
potem z większych rzeczy,
aż w końcu ze wszystkiego.
Śmiejesz się coraz ciszej,
aż wreszcie zupełnie przestajesz się śmiać.
Twój uśmiech przygasa,
aż staje się tylko imitacją radości, maską,
czymś nakładanym na twarz jak makijaż.
Choć w głębi serca tli się nadzieja i czujesz, że nasze dusze,
nieważne jak wiele przeszkód będą musiały pokonać,
zawsze znajdą drogę by odnaleźć siebie nawzajem...
to i tak życie traci sens...i nie chce się żyć...
Zakładam płaszcz, który przykrywa moje troski i zmartwienia,
ukazując krój szczęścia, wyszywany nicią pustki
Zakładam płaszcz, choć wiem, ze nie zakryje
butów smutku, żalu i bólu.
Zamykam parasol, już nie chcę by mnie chronił.
Otwieram dłoń by złapać deszcz, który płacze za mnie...
Jego krople, jego łzy wcieram w twarz...
Stoję samotnie pośrodku drogi swojego życia,
ze spuszczoną głowa, bezbronna, bezradna...
utknęłam bezsilna wobec losu, czasu i własnych uczuć.
Nie wiem co robić, dokąd iść, w którą stronę...
Nie ma przydrożnego krzyża,
nie ma drogowskazów, śladów, rad...
Powoli rodzi się nienawiść, gniew i złość.
Pretensje do życia...
Pytania, które pozostają bez odpowiedzi...
Kolejny raz życie zakpiło ze mnie, kolejny życia żart...
Tola_Lachman
|