Korale
Zapach spróchniałego drewna
i gwoździe przerdzewiałe.
Kilka starych panien,
jakieś małżeństwo
i matka w ciąży.
Staruszka bez zębów,
śmierdzący pijak,
gdzieś w rogu
mama usypia płaczące dziecko.
Na suficie
Ostatnia Wieczerza,
obdrapana, brudna, krzywa.
Dusze aniołów,
smutnych bestii
zamkniętych w drewniane rzeźby.
Gęsty dym z kadzidła,
wyblałke witraże w oknach.
Na kolana padają,
ludzie bojaźliwi,
co zgrzeszyli
i o pomoc
im się rozchodzi
do góry.
Słychać szepty i błagania.
Jak korale,
idealnie
siedzą w rzędach
wszyscy ludzie.
W uszach głucho,
przeraźliwa,
martwa cisza - nic nie słychać,
jest tak gęsto.
A ja gdzieś tutaj,
ale obok,
po policzku spływa łza,
spada z hukiem.
W bezruchu trwają
kolorowe modlitwy smutne
recytowane na pamięć.
Olcz
|