Kamień szlachetny
Moja egzystencja jest niczym,
przy Twojej, ogarniętej szaleństwem.
Szukam w głowie, mej udręki przyczyn,
widzę jedynie tłum, zwany społeczeństwem.
To on tak często mnie rani,
zostawiając po sobie blizny krwawe.
Bez pardonu mą postawę gani,
każąc przybierać bierną postawę.
Codziennie wychodząc z domu
staram się zmienić ten świat.
Choć nie robię krzywdy nikomu,
ludzie widzą tylko szereg mych wad.
A może to ja robię błąd,
szukając Boga w niebie?
Może zamiast od świata
powinienem zacząć od
siebie?
Chaos
|