Głupota

Kruche szkło na ulicy
czarnej niby otchłań nocy.
Ludzie wokół, ludzie dzicy,
kamień wyrzucony z procy.

Guma strzela, skała leci.
Cichy się rozlega trzask,
kiedy szyba losu kleci
nowy bólu życia prask.

Bo wystarczy sekund parę,
żeby zniszczyć cały świat,
żeby wnet otrzymać karę
zapisaną pośród krat.

Cios okrutny i bolesny.
Cios głupoty młodych głów,
by rozwinął się bezkresny
cieni życia pełen rów.

Nie potrafisz w to uwierzyć.
Nie potrafisz tego przyjąć,
że on zdołał cię uderzyć,
że nie umiesz żalu wyjąć.

Twoje myśli zagonione
nie obejmą twej rozpaczy.
Straszne rany zaognione,
ból emocje znów wypaczy.

Czemu? Jak? Jak mogli?, pytasz.
Czemu brali wszystko tobie?
Tych młodzików drwiąco witasz,
co są w brudnej śmierci zmowie.

Przez twe myśli przelatuje
mknienie czarnego procesu.
Twoje serce wściekle knuje
O głupoty życia kresu.

Urzędnicy spór znów toczą.
Wspominają smutek twój.
Ty nie wierzysz własnym oczom
w tych przeklętych kruków rój.

Bo twój bliski zginął przecie
we wypadku samochodu.
A mieliście jechać w lecie,
by przedłużyć życie rodu.

Spadł na niego kamień z góry.
Z całą siłą szybę stłukł.
Duszą wnet poleciał w chmury,
gdy w życie wplątał się kruk.

To ich wina, straszna rzecz,
bo rzucali z mostu śmierć.
Odejdźże głupoto precz!
A ty wino duszę wierć.


L3nor

Średnia ocena: 10
Kategoria: Inne Data dodania 2013-04-25 14:28
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < L3nor > wiersze >
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się