In Memoriam 18

W świecie pozbawionym rany,
Dawno temu, biegałem nago,
Po wysokiej trawie wokół dzikiej polany.

Tańczyłem, podskakiwałem, uśmiechałem się,
Bo pode mną olbrzymi hol wyłożony ciepłym dywanem.
Bo dokoła monumentalne drewniane osobistości z bujną zieloną czupryną.
Bo wszędzie ciche rozmowy barwnych liści
I złożone kompozycje skrzydlatych przyjaciół.
Bo tuż nade mną – na wyciągnięcie ręki… Błękit nieskończonego jeziora, gdzieniegdzie przyozdobiony pierzastą wyspą. A tam w środku, źródło błogiego zachwytu, symbol tajemniczej potęgi – jasnożółta tarcza ciepła i blasku.
I tutaj jeszcze blado beżowy motyl – Książe wiosny, delikatnie podfruwa, lekko przysiada i przysypia.
Tam dalej nieco, wysokie i dumne garby dwa, siłą na pół rozdzierają płótno niebieskie.
A i blady półokrąg cierpliwie czekając spogląda na mnie z góry.

Tak biegałem wokół tego, tak żyłem w tym i żyłem tym. Nie było we mnie nic poza blaskiem otoczenia, pięknem codzienności, beztroską i prostotą natury.
Śpiewałem, skakałem, celebrowałem.
Nie miałem marzeń ni celów. Nie istniała dla mnie przeszłość ani przyszłość. Byłem zawsze tylko tu i teraz… bez zmartwień, lęków i obaw. Śmiałem się w kółko tylko dlatego, że nie wiedziałem, że można przestać…

W ogromie szczęścia i pewności spokoju, aż do czasu gdy poznałem ciebie człowieku, gdy pokazałeś mi swoje życie i swój świat autorski. Świat potwornie zraniony, obficie krwawiący…
Teraz chodzę po wydeptanych ścieżkach na zdeptanych trawnikach, okryty ciemnym płaszczem, z głową zwieszoną na szyi i neutralną miną.
Bo pode mną zwykła szara ziemia i trawa sucha.
Bo dokoła pustka całkowita, tylko drzewa karłowate i powyginane.
Bo wszędzie wiatr świszczący… I ptaki nic tylko pustym dźwiękiem gruchają.
A nade mną gdzieś tam daleko obce mi niebo i nic nie znaczące chmury. Jeszcze dalej zwyczajne Słońce – tak powszednie jak rutyna.
Tutaj przy mnie blisko poczwarki same i bure ćmy nocą.
W oddali 2 góry…
Na niebie księżyc słaby…

Tak utknąłem w tym i nie ma we mnie nic poza mrokiem otoczenia, goryczą codzienności i smutkiem natury.
Krzyczę, upadam, wykonuję.
Jedyne co mam to nadzieja i marzenia,
Bo być może przeszłość powróci w przyszłości,
Sforsuje bariery i znikną obecne zmartwienia.


Bill_Victy

Średnia ocena: 10
Kategoria: Życie Data dodania 2013-09-01 18:41
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Bill_Victy > wiersze >
bozka | 2013-09-05 20:50 |
GŁOWA DO GÓRY JUTRO BĘDZIE LEPSZY DZIEŃ :)NIECH MINĄ SZYBKO CIEMNE CHMURY:)PIĘKNIE PISZESZ:)BRAWO!POZDRAWIAM SERDECZNIE I POWODZENIA W KAŻDEJ DZIEDZINIE TOBIE ŻYCZĘ:)
Brak komentarzy
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się