Banał tylko mi znany.

Pozwól mi utracić nadzieje,
błagam, niech wreszcie zdechnie.
Pośród szczątków dogorywającej miłości.
Pozwól mi zapomnieć o tym,
a obiecuję że odejdę stąd.
Zostanę ascetą, czy chuj wie kim.
Bo Demiurg już łaknie mojego zatracenia.
Skazuję się na śmierć.
To lepsze, niż być
skazanym na wolność.
Bo to ona jak śmierć żyć mi daje.
A chciałbym umieć tu żyć.
Zatrzymać się na chwilę,
zdefiniować siebie.
Aby się zdefiniować,
muszę dojść do porozumienia z duchem.
Formy w tym brak i kunsztu niewiele.
Jednak nie chcę żyć jak te widma krwawiącego świata,
roniące czerwone łzy.
Potrzebuję nauczyć się żyć ze sobą i to mi nie pomaga.
To, że widzę wokół tylko strzępy tego świata.
Strzępy świata, jak strzępy mojego
zatrutego prawdą umysłu.
Muzyka gra w nim swój własny koncert.
Wygrywa go we mnie.
Ja go przegrywam na nośnik umysłu skalanego światłem.
Padającego na ziemię. Jak promień.
Dającego Ci ciepło. Dającego Ci blade,
niewyraźne widmo nadziei.
Która upada zawsze po prawdzie.
Po prawdzie nie ma prawdy.
Jest tylko stan umysłu
między prawdą naszą a cudzą.
I słowa, które nasz ból studzą.


Chaos

Średnia ocena: - Kategoria: Inne Data dodania 2013-11-05 15:55
Komentarz autora:
Napisz wiadomość Dodaj do listy znajomych Strona glówna < Chaos > wiersze >
Aby dodać komentarz zaloguj się
E-mail Hasło Zarejestruj się