odlecę bezszelestnie
nad głową głęboki błękit słoneczny
świeża zieleń buków wiatrem nietknięta
cichy spokój dotąd tak rzadko obecny
na rozgrzanym kamieniu siedząc
dusza zapamięta
po raz ostatni poczuję zapach lasu
na policzku delikatną słońca pieszczotę
zamknę oczy nie pragnąc cofnąć czasu
nocą rozłożę ramiona i jak sowa odlecę
gdzie już nie ma potem
szybcia
|