Sens zamotał się w chaosie
Nie potrafi uwolnić się
z sieci w której zapętlony
Serce płomienne do niedoszłej żony
Rozrywa tego człowieka na strony
On to wstrzymuje poruszony
Będzie tak trwało aż się nie odważy
Bo szczęście i ból mają wiele twarzy
Wątpienie przeplatane z wielką wiarą
Najgorszą Jego bronią dodawanie karą
Choroba się rozprzestrzenia
Dusza o ratunek prosi niemowa
Chce wyjść z zagłady cienia
Zacząć wszystko od nowa
wystarczy jeśli matka się wzruszy
przeprosi siebie i w drogę
do własnej duszy wyruszy
a zewsząd słowa puste na drogę:
''Jak chcesz chętnie pomogę''
Czuję, że on już wyszedł z cienia i spełnia swego serca powoli marzenia... wiem, że jest bardzo odważny, bo ma przepiękne serce, które go prowadzi do niej...