Przeciwności losu
Grad codziennych zdarzeń
Zderzył się,
Z deszczem nostalgii,
Gdzie jestem?
Czy to nie ten czas?
Zasłoniłam twarz (wilgotną już chustą)
I krążę, zataczam duże okręgi,
Cicho wybrzmiewa muzyka,
Ta przykra, ta której nikt nie może słuchać,
I boję się jej
I boję się, że to nie mój czas,
Dalej idę poprzez rozbitą krainę,
Słuchawki w uszach i chusta przemoknięta,
Ten świat mnie przeraża,
Ale ja nie ustanę,
Kolejna burza i tornada,
Wielkie leje z ziemi kręcą się w pijanym tańcu,
Poznajesz mnie? To ja!- powiedział
Twój ojciec, ten na górze, którego nie znasz,
Podejdź dziecko do mnie i przytul się mocno,
Nie ufasz ojcu, no zaufaj, chodź tu!
Nie podeszłam,
Nawet nie miałam takiej ochoty,
Bo w Ciebie nigdy nie wierzyłam mój złoty,
Przepraszam, po prostu taka jestem,
I gardzę Twoim ostrym deszczem,
Ucieknę stąd jeszcze!
Biegnę dalej poprzez miasto, które już nie istnieje i
Wychylam głowę zza chusty, bo co mogę zrobić innego?
Widzę świat pusty niczym wydmuszki
Te z Wielkanocy pozostałe
Ale nic już nie pada na głowę i nie przewiewa wspomnień,
Pytam się samej siebie,
Gdzie jestem? Jak to zrobię?
Dalej nic nie wiem, ale ważne, że byłam niczym skała i...
PRZETRWAŁAM!
Nunx
|